Beata Iwicka

Krytycy, potwory i entuzjaści.

[Fragment książki Beaty Iwickiej ,,Kultura Śródziemia w końcu trzeciej i na początku czwartej ery. J. R. R. Tolkien: "Władca pierścieni", "Silmarillion", "Hobbit". ". Wyd. Gdański Klub Fantastyki, Gdańsk 1996 s. 47-55. - Za wiedzą i zgodą Autorki przytaczamy tu rozdział trzeci poświęcony recepcji prac Tolkiena w Polsce. Jest to najlepsze w tej chwili wprowadzenie w całość zagadnienia. Autorka jest absolwentką filologii polskiej i słuchaczem Studium Doktoranckiego Uniwersytetu Gdańskiego]

“Ja z góry wiem, że Tolkien nie będzie mi się podobał, toteż nie zamierzam go czytać. Akademicka fantazja"

[Graham Greene, pisarz. Cyt. za: P. Mroczkowski, Uczoność i wyobraźnia w Oxfordzie]

,,[...] - Oczywiście, malarstwo bywa użyteczne. Ale nie jego [Niggle'a] malarstwo. Jest ogromne pole do działania dla śmiałych, młodych ludzi, nie bojących się nowych idei i nowych metod. Żadnego dla takich staromodnych bzdur. Marzenia na jawie! Nie potrafiłby zaprojektować plakatu reklamowego, nawet gdyby od tego zależało jego życie. Marnowanie czasu na liście i kwiaty. Raz zapytałem go:

"po co?". Odpowiedział, że sądzi, iż to ładne. Uwierzycie w to? Ładne! Co, trawienne i płciowe organa roślin? [...]"

[J.R.R. Tolkien, Liść, dzieło Nlggle'a]

“[...] Mimo to jest w tej właśnie książce [ Władcy Pierścieni jakaś magia i coś, co nas chroni. Raz czy dwa pożyczyłem komuś mój egzemplarz i wprawdzie nie zdarzyła mi się w tym czasie żadna katastrofa, ale czułem się bez niego zdecydowanie źle, jakby mnie ktoś obserwował - i obiecałem sobie nigdy już nie wypuszczać tej książki z rąk. Po prostu lepiej mieć )ą w pobliżu".

[Peter S. Beagle, pisarz. Cyt. za: M. Wydmuch, Goście w raju]

We wspomnianym już w rozdziale poprzednim wykładzie Beowulf - potwory i krytycy John Ronald Reuel Tolkien opowiedział o ludziach, którzy - szukając “prawdy" - gotowi są rozkopać fundamenty budowli i rozbić jej kamienie, zamiast wejść zwyczajnie na szczyt i popatrzeć... I znowu - jasnowidztwo czy dogłębna znajomość natury krytyków, Profesorze? Tak się bowiem stało, że z tekstami Tolkiena robiono dokładnie to samo. Kopano wokół nich i drążono tunele; znajdowano Arcyklejnoty - które, obawiam się, tak naprawdę są zwykłymi szkiełkami. Aby zobaczyć, należy wdrapać się na sam szczyt. Aby tam wejść - trzeba obejrzeć uważnie kamienie i policzyć wszystkie schody. I są na szczęście tacy, którzy to robią. Torują drogę na szczyt wieży.

“Nie lubię, gdy o mnie piszą [,..] A już najmniej mogę akceptować, gdy mnie analizują" - irytował się Profesor w listach do przyjaciół - “[...] Nie przyświecał mi zgoła żaden uświadomiony cel w pisaniu, prócz zamiaru opowiedzenia historii o zwartym, jednolitym planie i atmosferze, której zbiorcze wrażenie byłoby jednorodne"'. Bernard Levin, angielski recenzent Władcy Pierścieni pisał:

“Niemożliwe byłoby oddać w pełni sprawiedliwość tej wspaniałej książce"...2. Wielu krytyków starało się jednak za wszelką cenę udowodnić, że wszystko jest możliwe. Stąd wzięły się te “odkrywcze" interpretacje - psychologiczno-religijno-nacjonalistyczno-historycznoliteracko-niewiadomojakie - które z “pod-tworów" (jak: “subkreacja") Tolkiena zrobiły wręcz... “potwory". Bohaterowie trylogii obdarzeni zostali takim bagażem “posłannictwa", metafizyki i kompleksów, że naprawdę Pierścień Zła wydaje się tutaj tylko jakimś drugorzędnym dodatkiem.

Polska krytyka “nagrzeszyła" pod tym względem mniej od anglosaskiej -głównie dlatego, że w ogóle rzadko się pisarstwem J.R.R. Tolkiena zajmowała. Gdzie przecież hobbitom - z ich krótkotrwałym “zaborem Sarumańskim" i jedynym powstaniem - do Polaków! A jednak, jednak - i u nas, pośród poważnych krytyków literatury, w pogardzie mających tą “niepoważną", znalazło się parę piór, i to “dużych", które nie pożałowały atramentu na recenzowanie “bajeczek"...

Pierwszym “odważnym" był tu - o ile mi wiadomo - Przemysław Mroczkowski (osobiście - notabene - znający Tolkiena). Już w 1961 r. (kiedy to ukazało się polskie tłumaczenie Wyprawy, a rok wcześniej - Hobbita) opublikował na łamach “Przeglądu Kulturalnego" recenzję pt. Wielka baśń o prawdach, którą to nazwą określił Władcę Pierścieni. Krótki ten tekst wprowadzał nowych polskich czytelników Tolkiena w jego świat, sugerując, iż Śródziemie nie na Wyprawie się kończy, a Hobbit - to zachęcające “preludium" do dużej symfonii...3. Rok później w tym samym czasopiśmie kontynuował Mroczkowski swą propagatorską działalność Dalszą baśnią o prawdach (recenzja Dwóch Wież), w której zwrócił uwagę na “poetyckość" tekstu Tolkiena, na rolę słowa i pieśni w trylogii -wielką i fundamentalną rolę. “[...] poezja - pisał - [...] jest nią jakiś Ťzaśpiewť, co pewien czas przerywający narrację niby kolorowa iluminacja w starym rękopisie, dźwięczny, raz pełny słodyczy, raz siły [...] Tolkien nie tylko zna wiele języków [...] On je kocha i przeżywa jako wyraz dążenia do opowiadania rzeczywistości, a zarazem podziwu dla niej, wręcz jako zaklęcia". Inna sprawa, że w tymże - jak ładnie napisanym! - tekście porównał Mroczkowski (zapewne w intencji “przybliżenia polskiemu czytelnikowi") trylogię Tolkiena z ... trylogią Sienkiewicza4.

W trzeciej recenzji (Powrotu Króla) ukazał wreszcie polski krytyk związki dzieła Profesora z wielką kulturą ogólnoludzką, ze spuścizną uniwersalnych obrazów i wartości, którą każdy człowiek dziedziczy, lecz o której często nie pamięta. Wspomniał o roli wyobraźni, kreującej nowe światy. Zwrócił na koniec uwagę na istniejący w Śródziemiu obraz kultury, ze swoistym realizmem przedstawiony przez jego twórcę5.

Najbardziej jednak “nobilitujące" dla pisarstwa Tolkiena jest powoływanie się na jego utwory przez Mroczkowskiego w Historii literatury angielskiej, której autor poświęcił “Profesorowi w świecie baśni" i jego “kręgowi" cztery strony, czyli tyle, ile w tejże książce otrzymali Shelley, Keats, William Blake czy razem wzięci Galsworthy i Conrad6. Uczcił też pamięć J.R.R. Tolkiena w roku jego śmierci -1973 - przywoływanym już tekstem Uczoność i wyobraźnia w Oxfordzie, gdzie przedstawił pisarza jako człowieka i naukowca w kręgu przyjaciół-Inklingów i specyficznej atmosferze starego uniwersytetu...7.

Piszę dużo o Mroczkowskim, bowiem niezaprzeczalną jego zasługą jest wprowadzenie dzieła Tolkiena do świadomości polskiego odbiorcy, a w recenzjach Władcy Pierścieni bije sporo “źródełek" z których późniejsi krytycy wyprowadzą większe strumienie - tak by się przynajmniej mogło zdawać.

W 1966 roku na łamach “Kultury" ukazał się tekst Jerzego Wilhelmiego, poświęcony Władcy Pierścieni, w którym autor określa trylogię Tolkiena mianem “bajki" i interesujące rzeczy na temat tejże spostrzega. “Bajka to obowiązek - pisze między innymi - [...] Walcz przeciw złu, oczywiście, ale najpierw walcz o siebie. O własną dobroć, o własną subtelność, o własną odwagę!". Zauważa istnienie w dziele Tolkiena “bajki w bajce": to, co jest rzeczywiste w świecie Śródziemia, dla nas jest fantazją, ale - uwaga! - i odwrotnie. Chwyt z olifantem uświadamia nam, że rzeczywistość i oczywistość wcale nie muszą być tak zwyczajne, jak to się często wydaje8.

Piotr Kuncewicz poświęcił Tolkienowi i Władcy Pierścieni cały rozdział w swojej książce Samotni wobec historii. Interesujący i z zaangażowaniem napisany (choć nie wolny od pewnych błędów!) tekst cenionego krytyka wprowadza niejako “oficjalnie" trylogię (znowu tylko trylogię!) angielskiego pisarza na “salony" - takie polskie, z meblami Ludwik XVI - poważnej literatury. Próżno tu streszczać tekst Kuncewicza - zbyt byłoby to krzywdzące dla całości - warto jednak wspomnieć, iż uznał on “Tolkienowską epopeę" - “Komedię Hobbicką" - za “książkę nieprzeciętną", świat w niej przedstawiony - za prawdziwy, serio; “bogaty, zróżnicowany i ścisły" świat historii, która “staje się" na naszych oczach, będąc tu niejako główną bohaterką9.

Andrzej Zgorzelski w Kreacjach świata sensów zamieścił swój szkic o Władcy Pierścieni obok tekstów na temat twórczości Williama Goldinga, Terence Hanbury White'a i Johna Ballarda, odnajdując wspólne cechy w utworach tych czterech pisarzy. Byłyby nimi: oryginalność rozwiązań strukturalnych, łączących doświadczenia nie tylko powieści i nie tylko prozy, ale i innych gatunków i rodzajów, zwłaszcza jednak poezji, i to jej koncepcji symbolistycznych, wyrażających się także w sposobie kształtowania komunikatu językowego. Szczególnie “daleko posuniętą organizację języka prowadzącą do uzgodnień brzmieniowych i rytmicznych" zauważył Zgorzelski w “toku liryzowanej narracji u Tolkiena"10. Podaje jej znakomite przykłady - zarówno występujące w oryginale angielskim, jak i rozwiązania, zastosowane przez Marię Skibniewską w przekładzie polskim 11. Dostrzega autonomiczność i wielofunkcyjność tego komunikatu, opozycyjną także wobec języka powieści tradycyjnej, uzyskaną poprzez “konsekwentne mieszanie kodów [...] użycie kilku naraz konwencji gatunkowych"12, w czym znowu celuje Tolkien. Rozszyfrowuje Zgorzelski problematykę omawianych przez siebie dzieł, skoncentrowaną wokół metafizycznych “pierwszych" pytań: o istotę człowieczeństwa, o stosunek ludzi do świata, o proporcje dobra i zła w świecie tym istniejących13. Wskazuje na kreacyjną funkcję utworów, ze szczególnym miejscem w tej kreacji dla aktywnego odbiorcy14. W rozdziale poświęconym wyłącznie Władcy Pierścieni omawia ponadto wyczerpująco zagadnienia czasu i przestrzeni w trylogii - tu czas zdobywa rangę niemal samodzielnego bohatera; jest to bowiem powieść o przemijaniu...15.

Opublikowany w “Kulturze" w 1979 r. tekst Marka Wydmucha Goście w raju opowiada o Tolkienie - pisarzu, twórcy Hobbita i Władcy Pierścieni, jednym z Inklingów. Sytuuje te utwory w nurcie fantasy - bodaj po raz pierwszy w polskiej “tolkienistyce". Sygnalizuje też zjawisko “fenomenu Tolkiena" w krajach zachodnich - zjawisko, które już wtedy powoli przenika na grunt polski...16.

W latach osiemdziesiątych zainteresowanie twórczością autora Władcy Pierścieni w Polsce znacznie wzrosło. Przy Śląskim Klubie Fantastyki powstała Sekcja Tolkienowską, wydająca własne “fanziny" (“Gwaihira" i “Wiadomości Bucklandu"). Tygodnik “Radar" publikował fragmenty Silmarilliona i artykuły “tolkienistyczne", próbując skupić grono fanów w klubie im. J.R.R.T., co zresztą okazało się inicjatywą nieudaną. Niemniej na lamach “Radaru" ukazało się w latach 1985 - 1986 kilka - nie najlepszych - tekstów autorstwa Anny Bliskiej, Krzysztofa Sokołowskiego, Andrzeja Kowalskiego, poświęconych twórczości Tolkiena, Lewisa, Inklingom i problematyce literatury fantasy17.

W katolickim “Znaku" w 1983 r. Adam Ziółkowski opublikował obszerny artykuł, przybliżający postać Profesora nie tylko jako twórcy Śródziemia i pisarza, ale przede wszystkim jako genialnego fantasty, teoretyka baśni, znawcę i miłośnika |języków - i chrześcijanina. Po raz pierwszy w krytyce polskiej nie drogą aluzji, ale wprost zidentyfikowano Śródziemie jako świat .,,par excellence chrześcijański"18.

O problematyce dobra i zła, a także zagadnieniach czasoprzestrzennych w trylogii Tolkiena traktował ogłoszony w 1984 r. na łamach “Odry" artykuł Michała Fostowicza. Krytyk określił Władcę Pierścieni jako “wielkich rozmiarów epicką baśń i jednocześnie dzieło wielkiego realizmu"19. Podobne stanowisko zajęła Grażyna Lasoń, której tekst Baśń a fantasy - podobieństwa i różnice - fragmenty obronionej rok wcześniej pracy magisterskiej - rozpoczął swoisty cykl poświęconych fantasy artykułów w miesięczniku “Fantastyka" i jej kontynuatorce, “Nowej Fantastyce". We wszystkich tych wypowiedziach na pierwszy plan wysuwa się nazwisko Tolkiena i tytuł: Władca Pierścieni. Grażyna Lasoń zaproponowała dla fantasy odpowiednik polski: “współczesna baśń", uczciwie i skrupulatnie ukazując jednak, ile zgoła “nie-baśniowych" tkwi w tej literaturze sensów. Na przykładzie trylogii Tolkiena przedstawiła asortyment “zabiegów urealniających" , jakimi posługuje się pisarz fantasy, scharakteryzowała postawy bohaterów i ich proweniencję, zasygnalizowała łączność z epicką tradycją średniowiecza. W kolejnych tekstach przeanalizowała zasób i funkcję rekwizytów baśniowych “zaadaptowanych" przez fantasy, z Pierścieniem Władzy, skarbem Smauga i świetlistym szkiełkiem Galadrieli na czele. I wreszcie odszukała i pokazała - także na przykładach z Hobbita i Władcy Pierścieni wziętych - jak realizowane są w tej literaturze archetypiczne obrazy domu i wędrówki i związana z nimi symbolika “geograficzna"20.

Rok 1985, kiedy to ukazał się polski przekład Silmarilliona, rozpoczął

nowy okres w polskiej tolkienistyce. W kwartalniku “Feniks" pojawił się bardzo rzeczowy i formułujący kategoryczne postulaty pod adresem krytyków tekst zawziętego fana i tłumacza Tolkiena - Krzysztofa Sokołowskiego. Autor artykułu za największy i najczęstszy błąd krytyki “tolkienistycznej" - w Polsce, jak stwierdził, zresztą “przypadkowej" - uznał pisanie o Hobbicie i Władcy Pierścieni jako osobnych książkach, które można omawiać niezależnie od siebie. Należy więc poddać rewizji wszystko to, co napisano o twórczości J.R.R.T przed 1977 r., w którym Christopher Tolkien opublikował Silmarilliona, najważniejsze - zdaniem Sokołowskiego - dzieło w dorobku pisarza. W Polsce ten okres wydłużyłby się do 1985 r. Sokołowski postulował traktowanie wszystkich książek o Śródziemiu łącznie jako jednego wielkiego dzieła, dla którego zrozumienia i zinterpretowania nie wystarczy jedynie lektura kolejnych części, a uprzednie staranne skatalogowanie elementów świata w nich przedstawionego. Skupił uwagę na Galadrieli - “postaci tragicznej" i na Celebrimborze - twórcy Pierścieni Władzy: oni reprezentują tu namacalnie łączność Władcy Pierścieni i Silmarilliona; ona - swoją osobą, on - dziełem. Ponadto Sokołowski przybliżył nieznaną dotąd polskim czytelnikom historię Istarich (Czarodziejów). Tekst zakończył słowami: “[...] chociaż nie uważam Tolkiena za pisarza genialnego ani nawet wybitnego, rozmiar i bogactwo jego twórczości fascynują mnie i zdumiewają"21.

W opublikowanym w tym samym czasie w “Fantastyce" artykule Fenomen Tolkiena Sokołowski przedstawił historię “idei Śródziemia" w wyobraźni jego twórcy: pomysłu, ewolucji i realizacji. Przede wszystkim jednak poruszył kwestię “rozszyfrowania mechanizmu wspólnoty, jaka powstaje między autorem i jego czytelnikiem. [...] w tej relacji zamyka się fenomen Tolkiena"22. Podjął tym samym problematykę pojawiania się symboli w twórczości J.R.R.T., uznając, iż to właśnie poprzez obrazy archetypiczne, swoistą iluzję mitu znanego i bliskiego, więź owa się zawiązuje. Przeanalizował w sposób wnikliwy i interesujący pojawiające się w książkach Tolkiena symbole żywiołów, pozostające w związku z “teologią" przedstawioną w Silmarillionie i mocą Trzech Pierścieni, postaciami występującymi - ze szczególnym uwzględnieniem hobbitów, reprezentujących najpełniej żywioł ziemi. Zasygnalizował też - bardzo delikatnie - tolkienowską teorię Drzewa, ujawnioną w Liściu Niggle'a (którego przekład pióra Sokołowskiego pojawił się po tymże artykule) i - nie wspomnianej tutaj -Mythopoesis.

W roku 1987, w pierwszym numerze “Małej Fantastyki", przybliżył Sokołowski postać Tolkiena najmłodszym odbiorcom. Prosty, w “gawędziarskim" tonie utrzymany tekst, ozdobiony grafikami Profesora, zatytułował równie prosto sformułowanym, co trafiającym do uczuć fanów tytułem: Kochajmy Tolkiena!23.

Problematykę występowania obrazów archetypicznych w literaturze fantasy podjęła w Powrocie wyobraźni symbolicznej Małgorzata Skórska (absolwentka kulturoznawstwa, autorka pracy magisterskiej o świecie przedstawionym w trylogii Tolkiena). Artykuł ten, opublikowany w “Nowej Fantastyce", nawiązuje do książki Gilberta Duranda i przedstawionym w niej dostrzeżeniu w nowoczesnej kulturze “gigantycznego procederu remityzacji na skalę planetarną"24. Skórska omawia w nim - na przykładach zaczerpniętych głównie z Władcy Pierścieni - przejawy owego “powrotu do mitu" i związanej z tym tendencji do konstruowania światów fantasy przez odwoływanie się do symboli i magii archaicznej. Taki właśnie pierwotny, animistyczny aspekt przybiera magia w Śródziemiu Tolkiena poprzez stosowane w narracji zabiegi antropomorfizujące, personifikujące i animizujące przyrodę, ciała niebieskie, a nawet czas. Skórska omówiła te zagadnienia w kolejnym swoim artykule w “Nowej Fantastyce" pt. Totalna animizacja25. Następny poświęcony Tolkienowi tekst, tamże opublikowany w jubileuszowym 1992 roku. Ratujmy Śródziemie, powraca częściowo do już poruszonych przez autorkę problemów, dodatkowo wzbogacając je o rozważania Skórskiej na temat Władcy Pierścieni jako powieści26.

W tym samym roku ukazała się książka Joanny Ślósarskiej Rozum. transcendencja i zło w literaturze z obszernym rozdziałem o Władcy Pierścieni Autorka skupiła się tu głównie na psychologicznej analizie świata przedstawionego, wykreowanego - jej zdaniem - z życzeniowych, niszczycielskich i lękowych projekcji nieświadomości. Postać Gandalfa miałaby tu być reprezentantem “wskazania świadomości". Z tekstu trylogii - ośmielę się zauważyć - wynika, że był on jednak czarodziejem... Pierścień tym razem nie został zinterpretowany jako bomba atomowa (nie te czasy!), lecz “symboliczny znak ukrytej treści psychicznej w osobowości przeciętnego hobbita". Zapewne Froda, hobbita zgoła nieprzeciętnego. Ślósarska ponadto rozszyfrowuje inne symbole w sposób bardzo podobny, jak jej poprzedniczki (Lasoń, Skórska). Omawia także strukturę trylogii: narrację, konstrukcję świata przedstawionego i bohaterów, “plany kreacyjne", i jej formę literacką27. Wyraźny brak orientacji w innych tekstach Tolkiena - szczególnie Silmarillionie - doprowadza autorkę do sformułowania kilku dość fałszywie brzmiących wniosków. Chociażby o “tajemniczych wyspach śmierci" jako ilustracji tezy o “przełamaniu tabu". Avallone zarówno u Tolkiena, jak i w mitologii celtyckiej, którą przywołuje autorka, była miejscem wiecznego życia, nie śmierci... Co nie zmienia faktu, że problem ten istotnie jest bardzo ważny dla twórczości Profesora.

“Najpraktyczniejszym" jak dotąd dla czytelników J.R.R.T - i zawierającym jedną z najlepszych w polskiej tolkienistyce analiz jego twórczości - źródłem informacji o pisarzu okazała się wydana w 1993 r. książka Michała Błażejewskiego J.R.R Tolkien - Powiernik Pieśni. Publikacja ta, zawierająca znakomity szkic biograficzny i staranną bibliografię utworów tak Tolkiena, jak i “o nim", przedstawia pełne szacunku i zrozumienia spojrzenie autora na dorobek pisarski twórcy Śródziemia. Ukazuje ścisły związek akcji utworów z kalendarzem i astronomią. Sięga do ezoterycznej wiedzy Tarota i symboliki astrologicznej. To oryginalne, “poważne" omówienie uzupełnione jest równie oryginalnym, dowcipnym szkicem O pokarmach Śródziemia. Lektura tego ostatniego - w zdumienie wprawiać mogąca nowicjuszy, a wielką przyjemność sprawiająca wielbicielom - pozwala ponadto zaobserwować doskonałą, “fanowską", a mimochodem jakby ukazywaną, orientację autora we wszystkim, co się o Tolkienie napisało, pisze i - niemal - będzie pisało .

Cierpliwy czytelnik pragnący dowiedzieć się, co oznacza “być Tolkienem" w sensie pisarstwa, i jak to się ma do bajki, kruchty i króla Artura - może wzbogacić swą wiedzę lekturą “Pirogiady". Burzliwa ta dyskusja, zainicjowana na łamach “Nowej Fantastyki" tekstem Andrzeja Sapkowskiego Piróg albo Nie ma Złota w Szarych Górach, dotyczyła właściwie kondycji polskiej fantasy, ale i o Tolkienie, jako mistrzu gatunku, jest tu także mowa. Dowiedzieć się stąd także można od samego ASa, iż “seplenienie" po angielsku polega na niewyraźnej wymowie głoski “r", co niewątpliwie stanowić może ciekawe odkrycie dla światowego językoznawstwa29.

Ostatnim w tej chwili [koniec 1994 r.] opublikowanym w “Nowej Fantastyce" tolkienistycznym tekstem jest recenzja polskiego przekładu Przygód Toma Bombadila, napisana przez Krzysztofa Lipkę. Autor, wytykając tłumaczce Agnieszce Kreczmar niedostatki i błędy, przeoczył fakt, iż występujące w tekście Władcy Pierścieni wiersze z tej antologii - “m. in. Ť0lifantť, ŤCzłowiek z Księżyca Iť" (a także “Kamiennego Trolla") - przełożyła nie Maria Skibniewska, a Włodzimierz Lewik...30.

Tak więc, mniej więcej, przedstawia się dorobek polskiej tolkienistyki na przestrzeni ponad trzydziestu lat. Z pominięciem oczywiście obszernej, acz “pod-oficjalnej" krytyki w fanzinach. Niezbyt bogaty, niezbyt - z małymi wyjątkami - różnorodny, chętnie przyklejający etykietkę “baśń"... A przecież o Tolkienie pisać warto - udowodnili to krytycy w innych krajach i olbrzymie grono fanów, którzy zawsze będą czekać na nowe publikacje. I chyba należy także poczekać, aż - posługując się metaforą - nieopierzone jeszcze pisklę naszej tolkienistyki rozwinie swe skrzydła, które za sprawą Sokołowskiego, Błażejewskiego zaczęły jej rosnąć i poleci - hen, ponad szczyty gór. Sypmy więc mu ziarno i trwajmy w nadziei, które czasem bywa matką... nie wyrodną.

PRZYPISY

1 cyt. za: P. Mroczkowski, Uczoność i wyobraźnia w Oxfordzie. "Tygodnik Powszechny" 1973 nr 40 s. 7.

2 z filmu J.R.R. T. - a portrait of JOHN RONALD REUEL TOLKIEN 1892 - 1973. Film w reżyserii D. Baileya [John Ronald Reuel Tolkien. Portret pisarza.... Tekst pol. A. Łukowska. Konsult. merytor. I jęz. A. Sylwanowicz]. Rok prod.: 1993.

3 P. Mroczkowski, Wielka baśń o prawdach. “Przegląd Kulturalny" 1961, nr 49, s. 4.

4 tenże, Dalsza baśń o prawdach. “Przegląd Kulturalny" 1962, nr 51 -52, s. 9. Na skutek zapewne błędu korektora Frodo uparcie jest tu zwany “Frondem".

5 tenże, Powrót Króla. “Więź" 1964, nr 2, s. 97.

6 tenże, Historia literatury angielskiej. Wyd. III uzup., Wrocław 1993.

7 tenże, Uczoność i wyobraźnia w Oxfordzie. Op. cit.

8 J. Wilhelmi, Spojrzenie z zewnątrz. “Kultura" 1966, nr 22, s.3.

9 P. Kuncewicz, Tolkien czyli świat. W: tegoż, Samotni wobec historii. Warszawa 1967, ss.133-144.

10 A. Zgorzelski, Uwagi końcowe. W: tegoż, Kreacje świata sensów (Szkice o współczesnej powieści angielskiej). Łódź 1967, s. 81.

11 tenże, Konwencje gatunkowe i rodzajowe w trylogii J.R.R. Tolkiena. W: ibidem, ss. 67-71.

12 tenże, Uwagi końcowe. W: ibidem, s. 80.

13 tamże, s. 81.

14 tamże, s. 82.

15 tenże, Konwencje gatunkowe .... W : ibidem, ss. 55-62.

16 M. Wydmuch, Goście w raju. "Kultura" 1979 nr 9.

17 twórczości i osoby Tolkiena dotyczyły opublikowane w “Radarze" teksty: Anny Bilskiej: Odpowiedzialność za świat (1985, nr 1) i Prywatne światy baśni (1986, nr 21); Krzysztofa Sokołowskiego: Tolkien (1985, nr 14 -15) Zaczarowany świat J.R.R.T{'\966, nr 16).

18 A. Ziółkowski, J. R. R. Tolkien albo baśń zrehabilitowana. "Znak" 1983 nr 9 ss. 1489 -1490.

19 M. Fostowicz, Pierścień władzy. “Odra" 1984, nr 3, s. 99.

20 zob.: G. Lasoń, Baśń a fantasy - podobieństwa i różnice, Magiczne zwierciadła baśni i fantasy, Po co wychodzić z domu?. Op. cit.

21 K. Sokołowski O Tolkienie od nowa. "Feniks" 1985 nr 1-2.

22 tenże, Fenomen Tolkiena. "Fantastyka" 1985 nr 2 , s. 5.

23 zob.: “Mała Fantastyka" 1987, nr 1, ss. 36 - 39.

24 M. Skórska, Powrót wyobraźni symboliczne}. Fantasy jako współczesny wyraz mitologicznych i archetypicznych potrzeb człowieka. "Nowa Fantastyka" 1990 nr 2 s. 60.

25 taż. Totalna animizacja. “Nowa Fantastyka" 1991, nr 6.

26 taż, Ratujmy Śródziemie. “Nowa Fantastyka" 1992, nr 12.

27 J. Ślósarska, Wędrówka na Górę Przeznaczenia (J.R.R. Tolkien .Władca Pierścieni). W: tejże, Rozum, transcendencja i zło w literaturze. Warszawa 1992, ss. 90 -111.

28 M. Błażejewski, J. R. R. Tolkien - Powiernik Pieśni. Wyd. Phantom Press, Gdańsk 1993.

29 zob.: A. Sapkowski, op.cit., i tenże, Macie rację, króliczki (Nowa Fantastyka" 1993, nr 12). A także polemikę z nim: T. Kołodziejczak, Pirogiada; J. Piekara, Jest złoto w Szarych Górach...: R.A. Ziemkiewicz, Archetyp kruchty, J.Z. Lichański, Aure entuluya! (wszystkie w: “Nowa Fantastyka" 1993, nr 12).

30 K. Lipka, Tolkien dla dorosłych. “Nowa Fantastyka" 1994, nr 9.

wstecz